lásky jedné tmavovlásky

pátek, prosince 15, 2006

a ty se ptáš, jestli je moje láska veliká...


strasznie lubie pisniczke when you were young killersow. jakos tak mam, ze piosenki zaczynam lubic pod wplywem skojarzen z nimi zwiazanych, a ta piosenka akurat mi sie kojarzy z czasem spedzonym w u.s.a. u taty w tym roku, ale tez z powrotem do polski, z roznymi wrazeniami, ktore moze lepiej przemilcze... heh.

smiesznie bylo w ameryce w ogole. kazda chwila mnie w jakis sposob cieszyla, moze w czesci rowniez dlatego, ze o maly wlos bym tam nie pojechala, dzieki przeoczeniu uplyniecia terminu waznosci ameryckiego paszportu...coz, niektore rzeczy okazuja sie logiczne dopiero po jakims czasie. proste, ze nie maja prawa mnie nie wpuscic! no ale. wielkie ambicje i plany pracowania tam spelzly na niczym, za to zrelaksowalam sie za wszystkie czasy. pomijajac oczywiscie te momenty, kiedy tatinek wymyslal rozne komplikacje, no ale w gruncie rzeczy to wszystko bylo potrzebne. zaluje tylko, ze nie moglam wiecej czasu spedzic z
anka, ktorej nie widzialam odkad wyjechala do stanow jakies 3 lata temu, a od tego czasu zdazyla wyjsc za maz i urodzic synka...kolezanka z podstawowki...szok! wszyscy jakos odnajduja sie w zyciu, tylko ja stoje w miejscu. chociaz to akurat mysle ze jest dobre, moje zycie jest inne niz zycie wielu z tych osob, ktore zycie rzucalo w moja strone, w ogole jest inne niz zycia normalnych ludzi...moze to i lepiej.

poza tym cos chyba mi sie bedzie chorowalo niedlugo... :(