lásky jedné tmavovlásky

úterý, července 15, 2008

"orły namiętności poszybowały na skrzydłach ognistych" - eee...chyba nie.

lato zastalo mnie w umiarkowanym amoku, zdradliwie zakradajac sie w momencie, kiedy jeszcze nie bylam na nie gotowa. zawsze tak robi. zreszta, nigdy nie jestem gotowa. gdyby zycie ze wszelkimi swymi przejawami mialo czekac na moja gotowosc, czas niechybnie stanalby dla mnie w miejscu.

egzaminy jakos przeszly - co mialam zdac, to zdalam, oprocz tego co przelozylam i z czego sie wykaraskalam. teraz nadrabiam czesc zaleglosci, przy czym rozkladam to nieroztropnie w czasie tak, ze kiedy wreszcie skoncze z jednym, nadejdzie czas wziac sie za drugie i nie zaznam niezmaconego spokoju, w ktorym moglabym sie oddawac bezsensownym codziennym, glownie internetowym czynnosciom w pozornym chociazby pokoju duszy, nie zaklocanym przez ciazaca swiadomosc oczekujacych mnie wkrotce obowiazkow natury intelektualno-akademickiej. a mialo byc tak pieknie...

no bo mialam tez jakies plany. mialam cos zrobic, cos zmienic. plany wedlug planu. ale planu tak naprawde nie bylo, a jak byl to byl to plan a, a plan a nigdy nie wychodzi, wiec plan b to pewnie to, z czym zostalam. logiczne. ale nie jest zle. no, moze troche. ech.

i miss drunk people :-((( and being one of them.