koukám na tu krásu a nechápu to mozkem...
przeczytalam kiedys w takiej ksiazce pewne wyjatkowo madre zdanie. nie pamietam dokladnie jak lecialo, ale cos na ksztalt tego: "tak malo sie naprawde ZYJE. wiekszosc czasu istnieje sie zaledwie." i cos w tym jest, a tym czyms jest chyba czysta, niezmacona najmniejszym ziarnkiem falszu prawda.
jakze rzadko zastanawiamy sie nad jakoscia naszego zycia... pedzimy je, dzien po dniu, byle do przodu, ale ile z tych przezytych dni spedzilismy na prawdziwym zyciu? nasuwa sie tutaj oczywiscie pytanie: czym jest to prawdziwe zycie? kiedy sie naprawde zyje? prawde mowiac, sama nie wiem. domyslam sie jedynie, ze ma to miejsce wtedy, kiedy czujemy, ze zyjemy. sa takie chwile... czasem bywaja to najpiekniejsze chwile, jakie nam sie zdarzaja, kiedy jestesmy tak szczesliwi, ze wydaje nam sie, ze zaraz eksplodujemy. innym razem sa to chwile najwiekszego bolu, fizycznego badz psychicznego, duchowego. o takich przezyciach jednak na szczescie niewiele wiem.
nie wiem, po prostu mam jakies takie dziwne przemyslenia. slowa maja niesamowita sile sprawcza, tyle z nich sie rzuca na wiatr, nie wiedzac, czy kiedys nie wroca do nas i nie kopna nas w tylek, jak jakas nagle powracajaca zla karma. marnuje sie tez tyle czasu na pasywne przetrwanie kazdego dnia, bez robienia czegos, co sprawi, ze odczujemy to prawdziwe zycie. nie da sie przeciez zyc w maksymalny sposob codziennie... czy moze da sie? moze to, ze nawet nie probujemy tego robic nas przed tym skutecznie powstrzymuje. i pewnie to nie tak dobre. to dziwne, ze czlowiek, aby zechcial zrobic cos ze swoim zyciem, i zaczac inaczej do niego podchodzic, musi zazwyczaj przejsc jakas gruntowna przemiane, najczesciej wskutek jakiegos poruszajacego przezycia. przezycia typu bliskie spotkanie ze smiercia. wlasnie... smierc. tez mocne slowo. ale czy nalezy sie go bac? czytalam dzisiaj pare rzeczy o angelinie jolie, i ona bardzo interesuje sie smiercia i wszystkim, co z nia zwiazane. jednak nie przywiazuje do takiej opinii o sobie wiekszej wagi, bo ta fascynacja jest interpretowana blednie. angelina twierdzi bowiem, ze nie jest ona jakas ponura czy makabryczna osoba, a to ze tyle mysli o smierci swiadczy najprawdobodobniej tylko o tym, ze bardziej niz inni kocha zycie. i to chyba calkiem zdrowe podejscie.
jakze rzadko zastanawiamy sie nad jakoscia naszego zycia... pedzimy je, dzien po dniu, byle do przodu, ale ile z tych przezytych dni spedzilismy na prawdziwym zyciu? nasuwa sie tutaj oczywiscie pytanie: czym jest to prawdziwe zycie? kiedy sie naprawde zyje? prawde mowiac, sama nie wiem. domyslam sie jedynie, ze ma to miejsce wtedy, kiedy czujemy, ze zyjemy. sa takie chwile... czasem bywaja to najpiekniejsze chwile, jakie nam sie zdarzaja, kiedy jestesmy tak szczesliwi, ze wydaje nam sie, ze zaraz eksplodujemy. innym razem sa to chwile najwiekszego bolu, fizycznego badz psychicznego, duchowego. o takich przezyciach jednak na szczescie niewiele wiem.
nie wiem, po prostu mam jakies takie dziwne przemyslenia. slowa maja niesamowita sile sprawcza, tyle z nich sie rzuca na wiatr, nie wiedzac, czy kiedys nie wroca do nas i nie kopna nas w tylek, jak jakas nagle powracajaca zla karma. marnuje sie tez tyle czasu na pasywne przetrwanie kazdego dnia, bez robienia czegos, co sprawi, ze odczujemy to prawdziwe zycie. nie da sie przeciez zyc w maksymalny sposob codziennie... czy moze da sie? moze to, ze nawet nie probujemy tego robic nas przed tym skutecznie powstrzymuje. i pewnie to nie tak dobre. to dziwne, ze czlowiek, aby zechcial zrobic cos ze swoim zyciem, i zaczac inaczej do niego podchodzic, musi zazwyczaj przejsc jakas gruntowna przemiane, najczesciej wskutek jakiegos poruszajacego przezycia. przezycia typu bliskie spotkanie ze smiercia. wlasnie... smierc. tez mocne slowo. ale czy nalezy sie go bac? czytalam dzisiaj pare rzeczy o angelinie jolie, i ona bardzo interesuje sie smiercia i wszystkim, co z nia zwiazane. jednak nie przywiazuje do takiej opinii o sobie wiekszej wagi, bo ta fascynacja jest interpretowana blednie. angelina twierdzi bowiem, ze nie jest ona jakas ponura czy makabryczna osoba, a to ze tyle mysli o smierci swiadczy najprawdobodobniej tylko o tym, ze bardziej niz inni kocha zycie. i to chyba calkiem zdrowe podejscie.
Komentáře: 0:
Okomentovat
Přihlášení k odběru Komentáře k příspěvku [Atom]
<< Domovská stránka