lásky jedné tmavovlásky

úterý, září 29, 2009

that's what makes the difference today

jak kiedys spiewnie rzekl pewien madry czlowiek imieniem marcin miller: niech zyje wolnosc, wolnosc i swoboda!!!

no...niezupelnie. ale. skonczylam pisac prace magazynierska!!!!!! no. tak wlasciwie. generalnie przez pare ostatnich dni moglam stwierdzic, ze praca wre!! a u mnie praca nigdy nie wre. czasem jest co najwyzej lekko ciepla. jak letnia woda. wiec!!! bylo ciezko. no ale. jeszcze nie wiem co promotor o niej mysli, totez sie nie ciesze przedwczesnie ;-p ale z pewnoscia jestem super happy, ze ja zmeczylam (chociaz tez wkurzona na siebie, ze nie zrobilam tego wczesniej, tylko sie obijalam pod pretekstem jej pisania jak to ja :-/) i mam nadzieje, ze juz wkrotce sie obronie :-D boje sie jak fix, bo w sumie na studiach germanistycznych mialam wiekszy luz niz nawet w liceum, wiec sie okaze co to bedzie :-p wolalabym chyba byc wiecznym studentem, biurokracja i korporacyjne myslenie mnie przerazaja dosc konkretnie. ale nic to! jakos to bedzie. cale szczescie mam jeszcze swoja filologie szwedzka.

a tak to jutro mnie marcia odjezdza :-((( zapodalysmy sobie wiec uroczysty obiadek pozegnalny z pysznym jedzonkiem - salatka z pierogami (czy co to bylo?!) z lososiem dla martki i pene(lope cruz?) z chrisem johnsonem.... yyy... tzn. krewetkami i (z)boczkiem dla mnie :-D no. wiec tyle o naszym obzarstwie xD

poza tym jeszcze przed moim tworczym apogeum przezylam (hm...pojecie wzgledne) impreze pozegnalna marty i lukasza!! krotko mowiac: bylo grobo. (grubo...przez o z kreska...zwiesila mi sie vista i nie mam polskich znaczkow chocbym chciala :-p) wprawdzie malo z imprezy pamietam, bo zaczelam pic juz po poludniu z menda w kfc xD ale chyba mi sie podobalo :-D marci mniej :-p

co by tu jeszcze. poza tym caly wrzesien powtarzalam "wake me up when september ends", a tu on sie end, a ja juz nie chce zeby on sie end :-( bo trzeba bedzie do szkoly i do pracy (ktorej jeszcze nie mam...ach du faken szajse) i w ogole :-( marta odjezdza, moj tata odjezdza, nawet moja siostra odjezdza, ja odjezdzam... i wcale nie moge stwierdzic ze ale odjazd!!!! no ale. coco jumbo i do przodu. (wie ktos o co z tym kaman? ale pasuje mi w tej sytuacji. :-p)

kurde, ale mam krzywy ryjson na tej focie. mendzie za to wykrzywilo ramie. weeeeeird. ide spac. jutro przeprowadzka do krakowa :-( moze bedzie fajnie ;-)

pátek, září 11, 2009

bude to suprkino a evergreen...co budeme? to já nevím

taki ze mnie naukowiec mniej wiecej jak z tego kolegi pirat haha. generalnie latwopalnie co? a no nic. kampanie wrzesniowa mam bohudík za soba, i to nawet z dosc dobrymi wynikami - kto by pomyslal, ze jak sie czlowiek uczy, to moze zdac na dobre oceny? mogl mi ktos o tym powiedziec. moze na pierwszym roku o tym wiedzialam, ale to dawno bylo. :-p teraz tylko musze wypielegnowac swoja milosc do kategorii gramatycznych i jakos to bedzie :-D

w kampanii dodatkowym plusem bylo spotkanie sie z emi i me
nda, z ktorych pierwsza zazwyczaj przebywa w oddalonym znacznie od grodu kraka innsbrooklynie, a druga ma w planach przeprowadzke do szkocji. pasowalo wiec ogarnac jakies spotkanie towarzyskie. najpierw poszlysmy z emi na chwile na deskorolke, co owocowalo duza iloscia smiechu i upadkow ;] (co najbolesniej odczuly chyba moje spodnie...) potem udalysmy sie do emilijnego domostwa, uprzednio zaopatrzywszy sie w oczku w najpotrzebniejsze artykuly spozywcze (%%%). nastapilo znow dosc duzo smiechu, naduzywanie facebook'a do niecnych celow, a takze zdenerwowanie obecnej w domu jednostki rodzicielskiej halasem. pozniejszym wieczorem wyruszylysmy na ulice krakowa, najpierw trafilysmy do frantica. bylo calkiem fajnie, podoba mi sie nowy wystroj, no i muzyka super. jednakowoz po chwili zmozone gastrofaza udalysmy sie po zapiekanki (ZUOOOO), a nastepnie po wiecej wodki (ZUOOOO do kwadratu). upilysmy troche wodki ze sprajtem na najmniej zakamuflowanej lawce na plantach przy podwalu, ale na szczescie dionizos nad nami czuwal i obylo sie bez kosztownej policyjnej interwencji. w kazdym razie emi nie byla w nastroju imprezowym, wiec ja z menda eskortowalysmy do domu. same zas walczylysmy dalej, tym razem w kitschu, ktory chyba najczesciej zdarza mi sie nawiedzac. na miejscu jednak szybko przeprowadzilysmy separacje, a potem juz nie udalo mi sie ponownie zjednoczyc z mendofonem. miast tego musialam sie zadowolic nawiazywaniem znajomosci z obcokrajowcami, w tym jednym dosc zabawnym szwajcarem, a potrzebe zjednoczenia z menda mi wynagrodzili tequila chopcy ze zjednoczonych wlasnie stanow ameryki polnocnej. po tym survivalu imprezowym pojawilam sie u emi ok. 8 rano, i nie musze chyba mowic, ze nie zdazylam na wpisy z egzaminu, ktore byly o 10tej :-p dotarlysmy do zakladu filologii szwedzkiej dopiero ok. 13 haha. potem jeszcze spotkalysmy sie z menda na chinski obiad z kurczaka o wygladzie wolowiny... ;-))

no to by bylo na tyle, a tymczasem borem lasem powiem tylko ze sie ciesze bo wczoraj sciagnelam sobie z t-music.cz nowa plyte jednego z moich ulubionych czeskich zespolow, vypsanej fiXy :-D mozna ja sciagnac za darmo, albo zaplacic ile sie chce, np. smsem (jezeli sie ma nr w czeskiej sieci). na razie przesluchalam ja tylko raz, ale juz bardzo mi sie podoba kilka piosenek, najbardziej "holka s lebkou" (= dziewczyna z trupia czaszka). tutaj kawalek tekstu, ktory najbardziej mi sie podoba :-D
já jsem mimo
a ty taky, budeme mít klub
tak si dáme
zelený drink – máme na něj chuť
vypijeme další
a pak celou zásobu
když jdem domů
je to jako soutěž v superobřím slalomu.