lásky jedné tmavovlásky

sobota, října 17, 2009

just two more drunks serenading an indifferent world

zaczelo sie. wprowadzilam sie na nowe mieszkanie, jest calkiem fajnie, tylko troche daleko. grunt, ze cieplo :-p z nowosci - mieszkam nadal z justi rozpusti, ale reszta skladu doznala glebokiej przemiany. justi dzieli pokoj z aska, moja dobra kumpela z liceum, natomiast ja mieszkam z agnieszka, nasza nowo-poznana cokolwiek tymczasowa wspollokatorka, ktora w 2 semestrze pojedzie sie wygrzewac do turcji, a do nas wroci natenczas martka, ktora zakonczy swoje milosciwe panowanie w wiedniu. jak na razie jest super, aga wydaje sie byc rowna babka, jest mila i rozesmiana, wiec mysle ze bedzie dobrze :-) na zdjeciu obok zamieszczam pozostalosc po naszych najwyrazniej dosyc dowcipnych poprzednikach, ten piekny znak znalazlysmy bowiem w szufladzie. (wtf?) moja klopotliwa sklonnosc do humoru fekalnego zostala w pelni zaspokojona.

a tak to co tam u mnie? nic wiele w gruncie rzeczy. od razu na poczatku zeszlego tygodnia zaliczylam wtope, bowiem pojechalam na nowe wlosci do lidki emerytki, co z zalozenia nie moglo sie skonczyc dobrze. udalysmy sie na dobry poczatek do kau(f)landu, gdzie zaopatrzylysmy sie w wyjatkowo tanie szampany. trunki te nastepnie u lidii obalilysmy, ale jako ze mialysmy jeszcze cole i lidczyna zubrowke, to oczy
wiscie obalanko sie cokolwiek przedluzylo... w efekcie jakos po godzinie 23 wytoczylam sie z jej apartamentu, a pozniej z wielkimi trudnosciami odnalazlam droge do domu, mimo iz zadne trampki juz natenczas od niej nie jechaly. jak dotarlam na rondo mogilskie - nie wiem. ale udalo mi sie jakos po polnocy zawitac w nowych progach. niestety, jak sie okazalo, szklana winda nie wywiozla mnie na pietro "raj" (jak w piosence kombi). zamiast tego wypadl mi w niej portfel (ktorego braku w calym amoku pozubrowczanym nie obczailam), i mimo calego szczescia dzieki ktoremu sie ostatecznie odnalazl, wszystkie pieniadze jakie w nim mialam bezpowrotnie zniknely :-( dobrze, ze chociaz nie musialam od nowa wyrabiac wszystkich dokumentow, to bylby koszmar... odzyskawszy portfel stwierdzilam, ze polowicznie uczciwy znalazca zostawil mnie bez grosza, ale okazalo sie, ze nie - dowcipnis jedna groszowke mi laskawie zostawil. co za zycie! zreszta efekty tej nocy nie ograniczyly sie jedynie do poglebienia mojej i tak juz galopujacej biedy, bowiem odczuwalysmy je jeszcze przez caly tydzien ;-) okazalo sie, ze po spozyciu %% zasiadlysmy do neta i powysylalysmy rozne inkryminujace wiadomosci do roznych nieodpowiednich osob - klasyka... ale pocieszylo mnie tez uznanie wspollokatorek lidki, ktore stwierdzily, ze dalysmy dobry koncert: w repertuarze znalazly sie piosenki "nic nie moze przeciez wiecznie trwac" anny jantar, a takze nasz absolutny imprezowy kanon: "uciekaj moje serce" seweryna krajewskiego ♥

w tym tygodniu bylo juz odrobine lepiej. udalysmy sie z justi, lidka i piotrusiem do kitscha, mimo wczesniejszych obaw, jakie w nas wzbudzily dwie pollitrowki szwejkowego rumu firmy jelínek oraz pokazna wyborna przywieziona przez piotrusia, ale chec uskutecznienia mniej lub bardziej nieskladnych plasow przezwyciezyla ewentualnosc osiagniecia stanu mistrza zgona, i udalo nam sie do ww. przybytku dotrzec. bylo calkiem fajnie, odstawilismy britney's circus na podestach, haha. bawilismy sie dobrze, zwlaszcza ze wyjechalismy kolo polnocy, a dopiero ok. 5 rano sie zorientowalismy, ze jest tak pozno. generalnie trudno bylo to zauwazyc, skoro bylo na maksa duzo ludzi, mimo ze to byl tylko czwartek, no i juz prawie rano. w efekcie postanowilismy z piotrusiem ruszyc do domostwa (on mial prace, ja korki na drugi dzien), a dziewczyny zostawilismy jeszcze chwilowo na pastwe jakichs nowopoznanych kolesi ;-) niestety, cos zle sobie wszystko zorganizowalismy, bo poszlismy okrezna droga przez rondo grzegorzeckie do mogilskiego, no i mimo ze juz jezdzily tramwaje, ochodzilismy sie jak malo kiedy. taki maly aerobik w celu spalenia kalorii z picka i pysznych tostow z szynka szwarcwaldzka, sosem tzatziki i ananasem, jakie zaserwowala nam lidia - pycha!!

no. to chyba tyle z ostatnich dwoch tygodni. powinnam chyba pisac czesciej a mniej. hmm.



Komentáře: 0:

Okomentovat

Přihlášení k odběru Komentáře k příspěvku [Atom]

<< Domovská stránka